piątek, 9 marca 2012

Cztery razy w tygodniu mijam dom, którego mieszkańców nigdy nie spotkałam. Dzisiaj ktoś stał w jednym z jego okien, oparty dłonią o szybę. Uśmiechnęłam się do niego, zanim zdążyłam pomyśleć, chociaż nie widziałam jego twarzy. Cofnął się, bo odebrałam mu pewność bycia niewidzialnym. Odwrócił się bokiem do szyby i dotknął twarzy dłonią, jakbym to ja to zrobiła, a on szukał zmiany.

Nie bój się, nie warto.


I tęsknię za kimś, za kimś jeszcze. Za tobą, ty cholerny idioto, kiedy lubiłam w tobie wszystko łącznie z kształtem paznokci i sposobem rozpoczynania wiadomości. Umiesz być taki, jak kiedyś? Musiałbyś chyba chcieć, dla kogoś. Już nie dla nas. Pragnienia są bez sensu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz