wtorek, 8 czerwca 2010

Post 69ty...

... musi być o niczym.

Biorę leki na stawy, żeby nie bolały, boli mnie brzuch. Nie biorę tabletek, żeby nie bolał brzuch, bolą mnie stawy. Piję alkohol - nic mnie nie boli. Sugestia od losu?

Łażenie po starych blogach dawno niewidzianych ludzi to uzależnienie i kradzież. Nie mam własnych wspomnień, więc pożyczam, jak u Hey. Zabawne, jak niewiele się rozumie, tylko słuchając. Fafik, masz wpierdol, że skasowałaś swojego. Takie rzeczy powinny wisieć, żeby autorzy mieli się czego wstydzić, a cała reszta za czym tęsknić.

Kosheen niezawodne.

Uciekam przed A, uciekam przed D, uciekam przed R. I czasami wyobrażam sobie T, ale niezbyt często.
Jeszcze parę lat temu twierdziłam, że biseksualizm pomaga mi nie zazdrościć urody innych dziewczyn i móc ją chwalić na głos. Dziś wobec niektórych jestem bezsilna, a co gorsza często ludzie brzydsi nawet niż ja mają to, czego mi brakuje. Czyli kolejny patent jakby zawodzi. Wszyscy kurwa lecicie na inteligencję, widzę, widzę.

Jutro, w ramach wkuwania na coś, z czego i tak będzie warunek (to nie pesymizm, to fakt), idę chyba ugotować Moim Pedałom obiad. Albo chociaż pozmywać.

Chcę z kimś mieszkać, a nie kogoś mijać. Chcę jakiś koncert Pod Aniołem albo w Lizardzie. Chcę do Werry, do Łodzi.

I nie dawajcie kwiatów zakompleksionym dziewczynom, bo boją się bardziej. Lepiej po cichu.

2 komentarze: