piątek, 23 lipca 2010

Wonderful Life

Powrót był okropny. Kierowca, który chciał mnie wyprosić... Zakonnice, przeziębione klimatyzacją dzieci, burze, huraganowy wiatr, upojenie lekami przeciwbólowymi i dwie godziny opóźnienia przy odjeździe o czasie. Wcześniej trzy albo cztery dni zdychania z bolącym jak wszyscy diabli zębem i lekkie przedawkowanie tabletek. Trzydzieści siedem stopni w cieniu.
Lekarka, która mnie oświeca, że nic mnie nie ma prawa boleć, bo w prześwietleniu nic nie widać.
Brak forsy na jakiekolwiek spędy w sierpniu, może z wyjątkiem Poznania. 30 zł na bilet w dwie strony to chyba się szarpnę.
I w domu coraz gorzej. Dziś to już nawet kryzysowo.


Czyż nie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz