niedziela, 27 lutego 2011

Senmara.

Chciałabym, żeby ktoś ze mną porozmawiał, przytulił mnie, ubrał mnie ciepło i wygnał mnie jutro na te zajęcia. Z drugiej strony: nie umiem rozmawiać, nic nie czuję i boję się wychodzić z domu. Oczywiście dopóki myślę ciągle o tym, co będzie jutro. Później jest już ten rytm i totalne wyłączenie myślenia. Biegi na tramwaj, stanie w kolejkach, chowanie się za innymi na zajęciach, czekanie na telefon. Gdzieś między tym wszystkim przewija się mgnienie, że jednak mi nie przeszło, że sama przekręcam sobie w prawo i lewo ten nóż wbity w brzuch. Najlepsze, co mogłoby mnie spotkać, to jakieś skażenie powietrza, które zmusiłoby wszystkich do pozostania w szczelnie zamkniętych domach na dłuższy czas. Gdyby jeszcze zrządzeniem losu tę niewolę trzeba by z kimś dzielić i ta osoba byłaby dobra, może wreszcie nie trzęsłoby mnie od środka. Dziś śniło mi się coś takiego i bardzo chciałam się nie obudzić.

Siedemnastominutowa wersja Sister Ray dopełnia całości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz