sobota, 31 października 2009

Ruin gruz


Coraz więcej piję, popalam, coraz mniej śpię, jem i myślę. Chociaż to ostatnie akurat można przypisać do kategorii rzeczy zdrowych. Jacy szczęśliwi byliby ludzie, gdyby wszyscy jak jeden nie myśleli. Ludzie, nie myślcie. Gdyby P. nie myślała, nie przyszłoby jej do łba, że przyjaźń moja i jej Faceta jest czymś złym i nie wyzwała by mnie na ulicy. A ja nie musiałabym powiedzieć, że żal mi jej, jeśli poruszanie tkankami mózgowymi prowadzi u niej do takich reakcji. I żeby się zastanowiła, dlaczego Facet mówi mi więcej, niż jej. Niestety, mam tę wadę, że zawsze jestem szczera. Może dlatego, że kiedyś dużo kłamałam. Wpierdolić się w taki syf to jak zacząć się puszczać. Zawsze będzie się kłamcą, tak jak na całe życie dziwka pozostaje dziwką. 

Właściwie nie wiem, czy to ja rzuciłam ludzi z LO, czy oni mnie. Tak czy siak, nie żal mi. Podobnie jak P. mi nie żal. Odnajduję się ze Starą Ligą, cotygodniowe spotkania w soboty stają się już tradycją. Kocham to, że istnieją ludzie, którzy nigdy nie uwierzą w coś, co usłyszeli o mnie od innych. I z każdą parszywą myślą wyplutą przez jednego czy drugiego skurwysyna przyjdą prosto do mnie, zamiast się zastanawiać. 

Uczą mnie na moich studiach, że życie to rozwój, a rozwój to pokonywanie zakrętów. Jeśli zakręt cię przeraża, zatrzymujesz się w miejscu, bo za tobą nie ma już nic. Mój zakręt zbiegł się z zakrętami ludzi, których miałam chyba już daleko za sobą. Czyli warto pokonać kolejny, jeśli na trasie odpadną ci, którzy się boją, a ze mną spotkają się ci silni.


Jest mądrze i pięknie!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz