czwartek, 30 września 2010

algorytm lotu.

Poznaję ostatnio coraz większe grono starszych ode mnie ludzi. Znajomi znajomych, taki tłum, których imiona zapomina się po drugim piwie albo po średnio zakręconym dniu. Niektórzy mają dwadzieścia lat z lekkim ogonem, inni koło trzydziestu. Kończą jakieś studia na dniach, albo skończyli je parę lat temu. Pracują w miejscach, które nijak mają się do ich wykształcenia. Żyją nie godząc się z samymi sobą i tym, że nie wyszło do końca, jak powinno. Opowiadają o tym niby żartobliwie, niby z przekąsem, ale gorzko. Pytają o mnie, zaczynam mówić o sobie i pada "Ile ty masz lat? Na którym roku jesteś? To co ty możesz wiedzieć!"

Nie wnikam w to, skąd biorą się ludzkie niepowodzenia. Życie toczy się różnie, system jest do dupy, wszyscy już to słyszeliśmy. Żal mi tylko, że jeden z tych znanych, czy nieznanych czynników czyni z młodych przecież ludzi Matuzalemów. Dobrze jeszcze, kiedy tonem zmęczonego życiem pięćdziesięciolatka po trzech rozwodach wypowiadają teksty o tym, jak to wszystko zahacza o dno i kilka metrów mułu. Polaka poznasz po tym, że narzeka niezależnie od wieku, stanu konta i marki samochodu, względnie braku takowego. Strach zaczyna się wtedy, kiedy dajmy na to dwudziestopięcioletni Matuzalem pochyla się nade mną jak nad skopanym kotkiem na mrozie i nie ma mi czego zarzucić. Niepowodzeń, bo nie zdążyłam się ich jeszcze dorobić. Tego, że mam gorzej niż on, bo nie mam. Zarzutem staje się więc mój wiek, kierunek studiów ("Przecież gówno będziesz po tym miała!" zza piwa, które już nie jest studenckie, a z pensji też nie kupowane.) Dziewiętnaście lat nie upoważnia mnie w oczach takiego do wypowiadania osądów na temat rzeczywistości, do wypowiadania się w ogóle, do przebywania w gronie starszych od siebie raptem o parę lat osób. Mniej piętnują mnie znajomi, którzy skończyli trzydziestkę i założyli rodziny, niż taki stuletni dwudziestokilkulatek zza kufla.

W sobotę kończę dwadzieścia lat. Ciekawe, czy Matuzalemy przez kolejny rok pójdą za mną i znowu będę za młoda.



Dziękuję za koncert, płytę i rozmowę, Panowie z Warszawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz